Opis procesu tkania i uzyskania nici
Proces tkania polegał na ścisłym połączeniu za pomocą techniki krzyżowej pojedynczych nici, które w wyniku powtarzania tego procesu po pewnym czasie tworzyły zwartą płaszczyznę materiału. Podstawowymi surowcami do wyrobu nici były: konopie, len oraz owcza wełna.
O ile owcza wełna bezpośrednio po obcięciu, umyciu i rozczesaniu na specjalnych szczotkach nadawała się już do użycia, to len i konopie musiały być poddane żmudnej i pracochłonnej obróbce. Jako ciekawostkę należy dodać, że istnieje owca pomorska, która dzieli się na typ kaszubski i koszaliński.
Typ kaszubski został wytworzony na podłożu prymitywnych owiec utrzymywanych przez ludność kaszubską byłych województw gdańskiego i elbląskiego. Do dzisiaj istnieją na Kaszubach hodowle tego gatunku owiec.
Na zdj. suszący się len oraz drobne narzędzia używane do obróbki lnu i wełny: grzebień do obrywania główek lnu, czółenka tkackie, wrzeciona, szczotka do czesania wełny. Fot E.Reglińska-Grądkiewicz
Len
Kaszubi do końca XIX w. uprawiali len. Był on wysiewany wiosną. Latem już następowały pierwsze prace związane z obróbką lnu (wyrywany wraz z korzeniami, aby uzyskać jak najwięcej surowca). Następnie przechodzono do kolejnych etapów obróbki (namaczanie, suszenie, tarcie).
Należy nadmienić, że len a właściwie siemię lniane wykorzystywano w medycynie ludowej nie tylko dla zdrowia ale i urody.
Zwykle w październiku przystępowano do międlenia lnu, w celu pokruszenia i usunięcia osłonek łodyg, aby uzyskać czyste, długie włókno. Służyła do tego międlica. Była to deska szerokości kilkunastu centymetrów i długości około 1,5 metra z wyciętą szczeliną, w którą wchodziła druga deska. Obie deski połączone były bolcem. Pracowały jak duże nożyce, łamiąc łodygi lnu. Do usuwania połamanych łodyg (zwanych paździerzami) używano cierlice.
W zimowe wieczory kobiety przędły nici (przędzę) używając wrzecion i kądzieli lub kołowrotków. Kiedy szpula na wrzecionie kołowrotka była już wypełniona, przy pomocy motowidła nici zwijano w motki.
Funkcję przęślicy i wrzeciona przejął późniejszy wynalazek- kołowrotek, który spowodował, że proces uzyskiwania nici stał się mniej pracochłonny.
Proces tkania materiału z przygotowanych nici przebiegał na specjalnymurządzeniu zwanym krosnami. Narzędzie to składało się z drewnianych ram, pomiędzy którymi zamocowane były wałki z nawiniętą tzw. osnową, na którą składała się duża ilość nici ułożonych równolegle obok siebie. Za pomocą podnóżka i nicielnic osnowa dzielona była na dwie części, pomiędzy którymi przewlekane było czółenko z nicią– tzw. wątek.
W wyniku powtarzalności tego procesu uzyskiwano po pewnym czasie, trwałą zwartą płaszczyznę materiału.
Używanie nici lnianych w procesie tkania umożliwiało uzyskanie białego cienkiego płótna. Mogło być ono następnie farbowane lub zadrukowane za pomocą rzeźbionych klocków – w których wyryto różne wzory, najczęściej ornamenty roślinne. Jako farbę stosowano odpowiednio przygotowane soki roślinne. Farbowano nie tylko utkane płótna, ale i samą przędzę.
Wprowadzenie do czółenka tkackiego kolorowych nici osnowy pozwalało na uzyskanie trwałych wzorów na tkaninie. W ten sposób powstały charakterystyczne dla Kaszub płótna pościelowe zdobione kratką niebieską lub czerwoną.
Wykonywano głównie białe, lniane i lniano-bawełniane płótna. Płótna wykonywane były na Kaszubach jeszcze w XX w. Szyto z nich elementy odzieży: czapki, pasy, spódnice, fartuchy, kamizelki, spodnie, koszule. Podczas szycia odzieży, szczególnie koszul i spódnic, nierzadko łączono dwa gatunki płótna – z mocniejszego i grubszego szyto części niewidoczne, z delikatniejszego górne części koszul i dolne spódnice. Wiele uwagi poświęcano śnieżnobiałemu odcieniowi płótna, stąd wszystkie tkaniny (oprócz kolorowych) poddawano bieleniu. Bielenie polegało na praniu tkanin i zaparzaniu ich w roztworze ługu, płukaniu w rzece lub jeziorze i rozściełaniu na łące, aby poddać je działaniu słońca, rosy i deszczu.
Powstały także samodziały, wełniane warpy, które barwiono na jeden kolor. Aby zapewnić mu trwałość i sztywność poddawano go tzw. folowaniu: materiał zanurzano w gorącej wodzie, następnie ubijano do czasu, aż włókna uległy połączeniu w mocny, zbity materiał. Otrzymany w ten sposób folusz, z reguły biały, poddawany był następnie farbowaniu na charakterystyczne dla Kaszub kolory: granat, niebieski, brąz, rudy i czerwony. Używany był do szycia ubiorów męskich i kobiecych.
Wykonywano też z niego typowe dla stroju kaszubskiego obszerne sukmany.
Ze skrawków starych materiałów a także resztek wełny i nici wykonywano (zwłaszcza przed świętami) barwne pasiaki spełniające rolę chodników. Tradycja tego typu wyrobów kontynuowana jest przez działający przy Muzeum Klub Rękodzieła Kołowrotek.
7 listopada Muzeum Kaszubskie wraz z Klubem Rękodzieła Ludowego serdecznie zaprasza na pokaz przędzenia, który odbędzie się w budynku Muzeum, przy ul. Kościerskije 1 w godz.13.00 – 16.00
Ciekawostka
Jest na Kaszubach wiele legend, baśni i niesamowitych opowieści przekazywanych z pokolenia na pokolenie w zimowe wieczory. Jedną z nich jest Dziewczyna i żołnierz.
Była na Kaszubach dziewczyna, która miała narzeczonego na wojnie. Po pewnym czasie przestała otrzymywać od niego wiadomości. Była z tego powodu bardzo smutna. Na pomoc przyszła jej stara wieszczka, która poradziła dziewczynie co ma robić. Otóż nakazała jej, w dużym garnku gotować ubranie narzeczonego i powtarzać w kółko; „Czy żyw, czy nie żyw, niech mój Janek przyjdzie tu”. I tak do północy. Kiedy zegar wybił dwunastą, na koniu nadjechał narzeczony Janek. Narzeczeni wsiedli na konia i pojechali na przejażdżkę. Żołnierz zapytał: „Świeci księżyc jasno, nie jest tobie, dziewczę, straszno? Na co dziewczyna odpowiedziało przecząco. I tak co pewien czas, żołnierz, powtarzał to samo. Dotarli do cmentarza, tam narzeczony zsiadł z konia i zniknął. Do dziewczyny przybiegło dziecko i poinformowało, że ma ona szybko uciekać, gdyż grozi jej straszne niebezpieczeństwo ze strony narzeczonego, który jest upiorem.
Dziewczyna zaczęła biec. W pobliżu znajdowała się chata kaszubska, w której otrzymała schronienie. Gospodarze zamknęli drzwi na zasuwę. Potępieniec, niestety dotarł do domostwa i nawoływał do otwarcia drzwi. Kiedy to nie pomogło, rozkazał miotle bez duszy, aby je otworzyła. Byli w tej chacie mądrzy ludzie, którzy wiedzieli, że w chrust miotły należy włożyć patyk, aby miotła miała duszę i nie była upiorem. Nieopodal miotły leżał kłębek wełny bez duszy. Żołnierz zawołał: „Kłębku bez duszy, otwórz mi drzwi!”I kłębek migiem zaczął turlać się do drzwi. Na szczęście gospodarze szybko go rozwinęli i z powrotem nawinęli na kawałek papieru. W ten sposób Kłębek, już z duszą, uspokoił się. Wówczas kogut zapiał, żołnierz stracił moc i musiał odjechać. Dziewczyna została uratowana.
Barbara Kąkol