6 października przypada wspomnienie św. Brunona (Bruna) z Kolonii, który od 2002 roku jest patronem Kartuz.

Kult świętych patronów w Kościele polega na powierzeniu opiece określonego świętego, w tym wypadku Brunona, poszczególnych osób albo całej społeczności. Pomysł ustanowienia św. Brunona patronem miasta Kartuzy wysunął ówczesny burmistrz Kartuz Kazimierz Borzestowski. Idea ta prawie od razu zyskała aplauz zarówno Rady Miejskiej jak i proboszczów kartuskich parafii. 

      

 W 2001 r. władze samorządowe miasta wystąpiły do J.E. Ks. Biskupa Pelplińskiego Jana Bernarda Szlagi o ustanowienie św. Brunona – założyciela Zakonu Kartuzów – patronem miasta Kartuzy. Biskup Pelpliński sformułował prośbę w tej sprawie do Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentu w Rzymie, która dekretem z dnia 10 stycznia 2002 r. ustanowiła św. Brunona patronem miasta Kartuzy.

Na potwierdzenie decyzji władz kościelnych w dniu 4 czerwca 2002 roku Rada Miejska w Kartuzach podjęła uchwałę dotyczącą nadania św. Brunona patronem miasta Kartuzy.

Kult świętego Brunona był obecny od dawna w naszym mieście za sprawą zakonu kartuzów, późniejszej  parafii p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Imię św. Brunona nosi jeden z najstarszych placów w mieście, przy którym stoi kapliczka, wzniesiona jeszcze przed I wojną światową. W czasie II wojny światowej, podobnie jak figura Matki Bożej w Parku Miejskim, została zburzona przez okupantów hitlerowskich w 1942 roku. (Na nowo wzniesiono ją w 1948 roku).

Przy kolegiacie mszę świętą w tym dniu celebrują księża kanonicy kapituły kolegiackiej kartuskiej. Co ciekawe, w czasach, w których żył Bruno, aby pełnić tę funkcję nie trzeba było mieć święceń kapłańskich.

Postać św. Brunona czasami wydaje się nam anachroniczna i niewarta zainteresowania. Tymczasem jak bogaty duchowo i intelektualnie był to człowiek   możemy się przekonać chociażby z publikacji ks. Piotra Karpińskiego zatytułowanej św. Bruno z Kolonii. Nie ma w niej żadnych hagiograficznych retuszy, tylko obiektywne przedstawienie losów św. Brunona na tle XI-wiecznego Kościoła.

Święty Bruno urodził się w 1027 lub 1030 roku w Kolonii w  średniowieczneę rodziny arystokratycznej.

Pierwsza biograficzna wzmianka o nim pochodzi z XII wieku i zawarta jest w Kronice Magister, która jest  pierwszorzędnym źródłem historii Zakonu Kartuzów. Początkowe  w niej relacje  zostały spisane przez Guigo I, piątego następcę św. Brunona.

W Kolonii św. Bruno pobierał nauki pod okiem biskupa Kuniberta. W tym czasie miasto to odgrywało ważną rolę w życiu Kościoła. Kolonia jako stolica arcybiskupstwa miała przywilej koronowania cesarza. Jednakże jest to także czas sporu o inwestyturę między cesarzem Henrykiem IV  a papieżem Grzegorzem VII o prawo mianowania biskupów. W sporze tym duchowieństwo kolońskie opowiedziało się po stronie cesarza.

Atmosfera sporu nie przyćmiewała chęci Brunona do prowadzenia poszukiwań teologicznych. W 1045 r. w  udał się do Reims, najsłynniejszej wówczas szkoły we Francji, z której wyjdzie wielu znamienitych uczonych. Przykładem jest papież Sylwester II, który był przełożonym tejże szkoły w X w. i wykładał w niej logikę, a także studia z literatury i retoryki starożytnej. Jego uczniem był między innymi Fulbert, twórca szkoły w Chartres, która odegra ważną rolę w renesansie XII wieku.

W 1049 roku do Reims przybył papież Leon IX, który w tym mieście konsekrował nowy kościół oraz ogłosił zwołanie wielkiego synodu. Przede wszystkim zaś sprzeciwił się symonii – handlowi godnościami kościelnymi. Autorytet papieża i skuteczność synodu wywarły wielkie wrażenie na młodym kleryku. Przez całe swoje życie Bruno będzie wielkim przeciwnikiem symonii.

Bruno był bardzo inteligentnym studentem. Cechowała go nie tylko mądrość, ale także głęboka pobożność. Szybko dostrzeżono jego wielki talent pedagogiczny i powierzono mu zajęcia ze studentami.
Miał świetny kontakt z młodzieżą. Nie sposób zauważyć analogii z postacią św. Jana Pawła II. Święty Bruno podobnie jak św. Jan Paweł II do późnych lat zachował swój urok oraz dar rozumienia młodzieży, którą zarażał swoim entuzjazmem (ks. P. Karpiński, s. 28).

W 1056 roku biskup Reims Gerwazy mianował Brunona rektorem Szkoły Katedralnej w Reims, jej głównym profesorem, a także kierownikiem duchowym młodych kleryków. Jego uczniami byli papież Urban II i św. Hugo. Okres naukowy Brunona w Szkole w Reims był bardzo owocny. Wychował setki uczniów z całej Francji, Flandrii, Italii, Niemiec i Anglii.

Niedaleko Reims istniały dwa opactwa: Saint-Thierry i św. Remigiusza, funkcjonujące w oparciu o regułę św. Benedykta. Cechowały je długie oficja chórowe, separacja od świata, cisza, osobiste ubóstwo. Św. Bruno będąc profesorem w Reims miał możliwość przypatrywania się działalności tych zgromadzeń i być może dojrzewał do życia zakonnego.

Poza tym w mieście funkcjonowały dwa kolegia oraz kapituła katedralna, której kanonicy mieli obowiązek życia w klauzurze, mogli jednak  posiadać domy na własność, w których przyjmowali  gości.

Mistrz Bruno przez ponad dwadzieścia lat (1055 - 1076) był kanonikiem kapituły katedralnej w Reims. Nie wiadomo czy kanonicy mieli święcenia kapłańskie, należy przyjąć, że pozostawali w stanie duchownym. Niestety jest tyle samo głosów za i przeciw odnośnie kapłaństwa Brunona. Nie wiemy czy będąc kanonikiem był także kapłanem.

W 1075 r. arcybiskupem Reims został Manasses, protegowany króla francuskiego  Filipa I, Manasses w drodze symonii, uzyskał dla siebie biskupstwo.  Powołał on  na swojego kanclerza Brunona. Po okresie około trzech lat sprawowania tej funkcji św. Bruno z niej zrezygnował. Jedną z przyczyn rezygnacji ze stanowiska była walka z korupcją w kościele. W związku z powyższym  powstał konflikt między biskupem Manasesem a Brunonem.  Bruno potępił jeszcze ostrzej symonię, zyskując poparcie synodu, który deponował biskupa. Biskup nie dał jednak za wygraną i z pomocą militarna króla Francji Filipa rozpoczął prześladowania swoich przeciwników w tym Brunona, który został zmuszony do opuszczenia miasta.

Taki miał przebieg kryzys Kościoła w Reims, który wyszedł z niego dojrzalszy i mocniejszy. Wielką rolę odegrał w nim Bruno, który opowiedział się przeciwko metodom biskupa, a przecież miał najwięcej do stracenia. Jego pozycja była wysoka, a mógł osiągnąć znacznie więcej. Takie myślenie było mu jednak całkiem obce, nie obchodziły go zaszczyty, stanowiska, ani majątek.  Bruno dojrzewał do życia monastycznego. W 1083 r. opuścił Reims i udał się na wędrówkę. Po opuszczenia Reims Bruno wraz z Radulfem i Fulcjuszem udali się w kierunku Molesmes (środkowa Burgundia). Co ciekawe, nie ma już z nim dawnych towarzyszy a otaczają go Piotr i Lambert. Nie zamieszkali w Molesmes, ale w Seche – Fontaine. Po rocznym w tym miejscu pobycie Bruno wyruszył do Grenoble, gdzie biskupem był  dawny jego uczeń Hugo.

Bruno wraz ze swoimi towarzyszami postanowili rozpocząć życie kontemplacyjne. W tym czasie istniały różne formy życia zakonnego. Istniał zakon benedyktynów, pojawiali się także rekluzi, którzy zamurowywali się dożywotnio w swoich celach. Pomimo bogatego pejzażu form życia duchowego Bruno szukał czegoś nowego, odpowiadającego jego powołaniu. Przed przybyciem Brunona do Grenoble, biskup Hugo otrzymał od Boga znak potwierdzający powołanie zgromadzenia. We śnie zobaczył Boga, któremu drogę wskazywało siedem gwiazd do opustoszałego masywu Chartreuse, dokładnie tyle, ilu przybyło gości. Gwiazdy te zostały umieszczone w herbie Zgromadzenia Kartuskiego oraz, co ciekawe, także w herbie naszego miasta Kartuzy zaprojektowanego przez Aleksandra Majkowskiego.

Widzenie  to wywarło ogromny wpływ na  biskupa Hugona. Sam poprowadził przybyszy do doliny Grande Chartreuse. Otrzymana od biskupa Hugona pustelnia położona około 20 km od Grenoble stała się miejscem modlitwy. Niebawem wybudowano tam mały kościółek, którego konsekracji dokonał biskup Hugo. Wokół kościoła, postawiono eremy a raczej małe chatki, które przypominały domy pasterzy i drwali, prymitywne, ale solidne. Z biegiem czasu ziemie wokół kościoła zostały nadane klasztorowi przez panów feudalnych. W ten sposób zakon kartuzów rozrastał się i rozsławiał imię Pana. Zakonni bracia Andrzej i  Gwaryn, również zamieszkiwali pustkowie, ale ich siedziby postawiono jakieś dwa kilometry poniżej eremów. Na nich spoczywały prace gospodarskie takie jak, uprawa ziemi, wypasanie owiec i kóz oraz mnóstwo codziennych, drobnych prac rzemieślniczych.

Pragnienie Brunona, aby w ciszy poświęcić się Bogu udało się dzięki pomocy biskupa zrealizować. Bracia spotykali się w kościele na oficjum chórowym zwłaszcza nocnym, jutrzni, laudesach, mszy i nieszporach. W celi zaś odmawiali resztę liturgii godzin ( 6.30 pobudka, pryma do NMP, msza indywidulana, tercja do NMP, seksta do NMP, nona, kolacja, kompleta), oddawali się modlitwie, lekturze, przepisywaniu Pisma św. i tekstów Ojców Kościoła. We własnej celi przyjmowali posiłki, w refektarzu zaś jadali tylko w niedziele i święta. Nad eremitami czuwał troskliwie biskup Hugo, który wobec Brunona  żywił szczególną sympatię i szacunek.

Klasztor kartuski szybko stał się sławny i zaczął przyciągać chętnych, gotowych podążać drogą życia pustelniczego. Należy jednak mieć na uwadze, że Bruno miał bardzo wysokie kryteria w stosunku do nowych kandydatów. Ideałem kartuskim była dwunastka, ze względu na 12 apostołów. Miejsce darowane przez biskupa Grenoble – górska dolina la Grande Chartreuse – stało się obszarem podwójnie zamkniętym. Chodziło w nim o zachowanie surowej klauzury religijnej, tak aby nikt nie powołany nie mógł wejść, a z kolei mnisi, nie mogli wyjść.

Surowość życia, podyktowana warunkami naturalnymi (zimny klimat alpejski) jak i gospodarczymi, powodowała, że tryb życia kartuza nigdy nie stał się masowy. Prostota życia miała być także środkiem prowadzącym do osiągnięcia prostoty ducha.  Bruno nigdy nie spisał dokumentu, który określałby prawa i zwyczaje zakonu. Uczyni to jego piąty następca Guigo I.

W 1088 roku papieżem został Urban II, który był uczniem Brunona. Chciał się otoczyć ludźmi światłymi i wiernymi naukom Chrystusa. W 1090 roku wezwał mnicha  Bruna do Rzymu. Zwrócił się do niego z prośbą o pomoc w planowanych działaniach reformujących Kościół. Bruno zgodził się opuścić Chartreuse i zostać  doradcą papieża. Był to jednak czas walki papieża Urbana z popieranym przez cesarza Henryka IV antypapieżem Guibertem.

W tym czasie jego współbracia kartuzi w desperacji oddali klasztor i ziemie benedyktynom, jednak Bruno zdołał ich przekonać, aby zebrali się na nowo pod przewodnictwem mistrza Landwina. Na osobistą prośbę papieża Urbana II, benedyktyni zwrócili eremitom ich własność.

Atmosfera sporu pomiędzy papieżem Urbanem II a antypapieżem Gwibertem (przyjął imię Klemens) włączyła Brunona w wir zamieszek politycznych do tego stopnia, że musiał wraz z papieżem uciekać z Rzymu.  Obaj schronili się u hrabiego Rogera, na południu Włoch. W 1091 roku papież Urban II zaproponował Brunonowi  w tym regionie  arcybiskupstwo w Reggio, którego ten ostatni nie przyjął (ks. P. Karpiński, s. 39). Bruno tęsknił do życia pustelniczego, uprosił papieża, aby zwolnił go z kurii rzymskiej.  Chciał jednak być blisko papieża i służyć mu pomocą, dlatego nie wrócił do La Grande Chartreuse, a stworzył nową kartuzję w Kalabrii – Santa Maria della Torre (tour po francusku wieża i jest nawiązaniem do wieży z kości słoniowej, będącej synonimem odgrodzenia się od świata)[1]. Miejsce przepięknie położone na płaskowyżu 850 m. n.p.m. w jednakowej odległości od Morza Jońskiego i Morza Tyrreńskiego. Podobnie rzecz się ma z Kartuzją Kaszubską usytuowaną co prawda nie między morzami, a przepięknymi jeziorami, pagórkami i lasami.

Bruno ze swojego kalabryjskiego eremu nie tracił kontaktu ze swoimi współbraćmi z Kartuzji k. Grenoble. W 1100 roku priori Landwin spotkał się z Brunonem w Kalabrii. Bruno napisał list Do Braci z Kartuzji, który powierzył Landwinowi. W liście tym Bruno wyraża ogromną chęć spotkania się i przybycia do Chartreuse. Niestety nie udało się jemu już tego zrealizować, zmarł 6 października 1101 roku w Serra San Bruno w Kalabrii. Klasztor ten istnieje do dzisiaj, spoczywa w nim ciało św. Brunona. W roku 1984 r. z okazji 900-lecia Zakonu Kartuzów, tamtejszy klasztor odwiedził Ojciec Święty Jan Paweł II. Wizyta ta została uwieczniona na fotografii, którą Muzeum Kaszubskiemu przekazał Andrzej Karolak.

W ikonografii św. Brunon przedstawiany jest w białym habicie Kartuzów. Jego atrybutami są: gałązka oliwna, globus, krzyż, mitra i pastorał u stóp, palec przy ustach, czaszka.

W 1623 r. papież Grzegorz XIV wprowadził kult św. Brunona w całym kościele. Akt ten został potwierdzony przez papieża Klemensa X w 1674 r.

Postać św. Brunona urzeka charyzmą, chartem ducha, niezłomnością, pokorą i  czystością serca.

Jego nauka stała się tak wielka, że rozprzestrzeniła się na cały świat. Stała się też zaczątkiem powstania osady Kartuzy.

Zakon Kartuzów w wiekach średnich okrył się wielką sławą. Wyzbycie się wszelkich doczesności tego świata porywało ludzi  do naśladowania reguły kartuskiej i do zakładania nowych fundacji. Kartuzi na ziemiach polskich pojawili się na początku XIV wieku na Spiszu (Letanowce i Lechnica znana także jako Czerwony Klasztor w Pieninach). .Równie ważnym ośrodkiem, z którego promieniowała duchowość kartuska na ziemie polskie była Praga czeska, z której wyszła pierwsza obsada dla kartuzji w Grabowie pod Szczecinem (1342) oraz w Kartuzach (1382). Ciekawy jest też fakt, że z Kartuzji Kaszubskiej wyszła obsada dla powstałych zakonów w 1642 r. w Gidlach k. Częstochowy i w Berezie Kartuskiej – 1648. W 2012 roku napisałam projekt o dofinansowanie, ze środków PROW2007– 2013, wykonania makiety odzwierciedlającej dawny wygląd kompleksu Kartuzji Kaszubskiej. Projekt otrzymał dofinansowanie i dzięki temu udało się go zrealizować. Makietę odsłonili: Norbert Maczulis i Mirosłąwa Lehman, na deptaku kartuskim w 2012 roku.Urzekająco o Kartuzach i Zakonie Kartuzów napisała w 1925 r. w swym reportażu Maria Dąbrowska:

 Klasztor powstał tu w XIV wieku z fundacji Jana z Rusoczyna (pod Gdańskiem), który mu ofiarował niejedną wieś – także i Gdynię nad morzem.

 Klasztor był niemiecki. Niemieccy mnisi, sprowadzeni z Czech, nadali dzikiej puszczy, w której osiedli, sentymentalne imię Ogród Marii.

Bogaci gdańszczanie budowali im eremy, zdobili kościół. Tak było jeszcze za ostatnich książąt pomorskich...

... Z wielkich zabudowań klasztornych została tylko jedna, nieszeroka ulica i nią właśnie zbliżamy się do furty w murze.

         Bo mur jest z jednej strony uliczki, a z drugiej stare zwiędłe, chude domki z ziemnego głazu. I to jest najpiękniejszy kartuski zaułek, pełny niebieskiego cienia i złocistego słońca, pełny astrów i nasturcji na siwej ścianie i w malutkim oknie – pełny jeziora, które wygląda spomiędzy domów szafirową źrenicą i klęska drobną falą wzdłuż brzegu, okrytego na zakręcie wspaniałym, bukowym lasem.

         W prostym kościele o gwiaździstym sklepieniu, opartym końcami łuków na pyskach dziworaków – jest z prawej strony piękny, barokowy ołtarz z 1680 roku.

         Czarny marmur stał się tu lekkim, alabaster świetlistym, figury świętych są pełne czaru, a na samym szczycie stoi niemal w podskoku radosna, lekkomyślna, wzniośle młodzieńcza i natchniona postać Chrystusa.

         W prezbiterium ściana jest wybita złocistym i zielonym kurdybanem w motywy zwierząt i roślin.

         A w drugim końcu świątyni pod brunatną rzeźbą chóru na poślednim już na zawsze dawny wielki ołtarz. Pochodzi z najstarszych, gotyckich czasów klasztoru. Wszystko, co się za nim dzieje, jest wyrzeźbione w dwa rzędy – i wszyscy święci trzymają w rękach swe słowa na wstędze napisane.

Wszystko jest naiwne, złocone, polichromowane i tak szalenie wzruszające jak wszystko, co jest dziecinne.

         Na tym niepoczesnym miejscu pod chórem, przy tym gotyckim ołtarzyku, i tu tylko jedynie, chce się naprawdę uklęknąć i o coś bardzo upragnionego do zatroskanych, kolorowych świętych pomodlić i za coś bardzo dobrego podziękować.

         Lecz czymś, co napełnia tumultem ekstatycznych i namiętnych przeżyć tę surową nawę – czymś, co w niej najbardziej żyje i tętni, są stalle.

Rzeźbione w czarnym dębie z rozmachem i niepohamowaną fantazją – są podobne do oliwskich i są pewno gdańskiej roboty.

         Jak dużo rzeczy utaiło się na długie wieki, na długie jeszcze wieki w tych ławach z drzewa!

         Święci i zakonnicy doświadczają tam wszystkich swych pokus i wszystkich cudownych przygód – anioły i maszkarony łączą główne ornamenty swymi twarzami, pełnymi sprzecznych uczuć, wzniosłych, kapryśnych, złośliwych i miłosiernych na przemiany. Ornament roślinny zrobi bok ław, a na oparcie nawet na brzegi pulpitów powyskakiwały modlące się, leżące, śpiące mnichy. Cała w murach i dzikich borach zamknięta epopeja ekstazy, ascezy, doświadczeń mistycznych i świętobliwych obrzędów – wybiegła tu na rzezaną powierzchnię drzewa.

         I oto przez małe drzwi, żegnani smutną dłonią dębowego Boga Ojca ze stalli celebransów, wychodzimy na jasne powietrze. Mijamy ostatni erem, jaki zachował się do dziś. Mały, srogi budynek ciemnopurpurowy obrastają teraz malwy i georginie, a słońce rozgrzewa jego skostniałą starość... [15].

Kończąc, posłużę się przysłowiem: Kartuzji nigdy nie reformowano, bo się nigdy nie zdeformowała.

oprac. Barbara Kąkol

[1]             Kartuzja w Kalabrii do dzisiaj nazywana jest Wieżą.

[2]             K. Bruski, Początki fundacji klasztornej i jej rozwój, w: Dzieje Kartuz, T. I, Kartuz, T. I, Kartuzy 1998, s. 112.
                 

[3]             P. Czapiewski, Kartuzja kaszubska, Gdańsk 1996, s. 90-95. Praca ta zawiera kompendium wiedzy na temat klasztoru kartuskiego oraz bogatą literaturę przedmiotu; Por. też K. Bruski, Początki fundacji klasztornej i jej rozwój, W: dzieje Kartuz, t. 1, Kartuzy 1998, s. 115-164.

[4]             M. Biskup, Zjednoczenie Pomorza Wschodniego z Polską, W: Historia Pomorza, T. I, s. 726.

[5]             Tamże, s. 146.

[6]             K. Bruski, Początki fundacji klasztornej..., s. 154.

[7]             J. Walkusz, Kartuzy stolica Kaszub 1380-1923-1993, „Kartuskie Zeszyty Historyczne”, Z. 2, Kartuzy 1993.

[15]           M. Dąbrowska, Jarzębinowa ziemia, w: Dzieło najżywsze z żywych. Antologia reportażu o Ziemiach Zachodnich i Północnych z lat 1919 - 1939, Poznań 1981, s. 119-122; Na temat walorów turystycznych zob.: J. Smoleński, Morze i Pomorze, Jerozolima 1945.