100 lat temu Prezydent RP Stanisław Wojciechowski gościł po raz pierwszy na Pomorzu.

 

 29 marca 1923 r. Kartuzy otrzymały prawa miejskie. Rozporządzenie Rady Ministrów weszło w życie 14 kwietnia 1923 r.,  podpisał je  ówczesny premier i minister spraw wewnętrznych gen. Władysław Sikorski. (10 lipca 1923 r. Kartuzy otrzymały własny herb opracowany przez dr. Aleksandra Majkowskiego, a podpisany przez ministra spraw wewnętrznych mec. dr. Władysława Kiernika już nowego rządu RP premiera W. Witosa).Młode miasto, w dniu 27 kwietnia 1923 r.[1] odwiedził Prezydent RP Stanisław Wojciechowski.

W Kartuzach Stanisław Wojciechowski zwiedził kościół poklasztorny, sierociniec i najbliższą okolicę. Podczas objazdu powiatu kartuskiego Prezydent odwiedził  elektrownię w Rutkach, Żukowo, Łapino, Przodkowo i inne miejscowości. Wieczorem  Prezydent podejmował wieczerzą przedstawicieli władz i reprezentację mieszkańców w swym wagonie salonowym.Prezydent RP Stanisław Wojciechowski, w Kartuzach,  podczas uroczystej kolacji,  powiedział wówczas:

  W czasie mojej podróży podkreślałem znaczenie Pomorza dla Polski. Pan starosta powitał mnie z różdżką oliwną, i słusznie. Nie na surmy wojenne dziś czas. Są jednak jeszcze ludzie nierozważni, którzy, mimo doświadczeń ostatniej wojny, sądzą, że przy pomocy zbrojnego odwetu zyskać coś mogą. Tym wszystkim muszę stanowczo powiedzieć, że Polska nikomu nie pozwoli odebrać sobie ani jednej piędzi ziemi. Marzenia o zmianie obecnych granic Państwa Polskiego w przyszłości, w drodze zbrojnego najazdu, należą do dziedziny urojeń. Nie tylko Polska, ale cały świat pragnie pokoju. Walka może dziś odbywać się tylko na polu gospodarczym. Jeżeli wzywam was teraz do walki, to tylko do walki dla zdobycia całkowitej niezależności gospodarczej Polski.

            Lud kaszubski, pracowity i wierzący, zerwał już węzły polityczne, uzależniające go od Niemców, pozostały jednak węzły zależności gospodarczej od Gdańska. Spodziewać by się należało, że Gdańsk lojalnie się odniesie do Polski, aby wspólność interesów nie została zakłócona niechęcią i coraz to nowymi trudnościami, które stara się stawiać interesom Polski.

            Obecnie ustala się opinia w Polsce, iż rządzące koła gdyńskie nie pragną współpracy, a tylko wyzysku gospodarczego Polski na korzyść swego kupiectwa i przemysłu i równocześnie starają się na każdym kroku podkopywać powagę Państwa Polskiego i przeszkadzać mu wszędzie  tam, gdzie nadarza się ku temu sposobność. Polska stara się już przeszło trzy lata pozyskać Gdańsk życzliwością i ekonomicznymi ustępstwami. Okres ten należy uważać za skończony. Wyzyskiwanie pracy polskiej i surowców polskich musi ustać. Należy odciąć Gdańskowi te wszystkie soki żywotne, które bierze z Polski, i to na tak długo, póki w Gdańsku nie weźmie góry inny trwały kierunek, który  nie chce walki ani robienia trudności, ale szukać będzie lojalnej współpracy i uzna Polskę za wielkie mocarstwo, mające w Gdańsku nie tylko prawa pisane, ale i prawa przyrodzone. Gdańsk ma tylko dwie drogi: albo walkę gospodarczą z Polską, walkę, w której stawimy opór z bezwzględnością, albo lojalne postępowanie Wolnego Miasta wobec wielkiego Państwa Polskiego. W przeszłości naszej mieliśmy wypadki, że nieprzewidujący królowie nasi oddawali w zastaw tę ziemię pomorską Gdańskowi: wzbogacony patrycjat gdański najczęściej nie był lojalnym w stosunku do Polski, tylko lud gdański, robotnicy, rzemieślnicy i rolnicy byli naszymi serdecznymi przyjaciółmi. W okresie długoletniej niewoli dotknęła go głęboko politura niemiecka i na ciele tym panoszy się wzbogacone kupiectwo, które nie chce uznać traktatu i próbuje stanąć na stopie państwa równorzędnego z Polską. Gdańsk nie pamięta dziś o tym, że żyje z Polski i musi podporządkować politykę swą interesom Polski.

            Nie orężem doprowadzimy dziś Gdańsk do porządku. Polska nie była nigdy państwem zaborczym i teraz nie będzie bronią regulować stosunku Gdańska do siebie. Skoro Gdańsk żyje z pracy i bogactw naturalnych Polski i mimo to wykazuje nieuzasadnione roszczenia, to trzeba poważnie pomyśleć o odcięciu mu dopływu tych soków żywotnych, które go zasilają, za co nie umie być wdzięcznym.

            Celem mojego tu pobytu jest nie tylko bliższe poznanie najbardziej lojalnej i patriotycznej ludności, ale przede wszystkim zachęcanie jej do wytrwałej i intensywnej pracy dla uniezależnienia tej ziemi na polu gospodarczym. Póki co Gdańsk jest taki jak obecnie, nie możemy go wzbogacać przez kupowanie i sprzedawanie za jego pośrednictwem, przez traktowanie go jako ośrodka przemysłowego tej ziemi. Niezależność polityczną musimy spotęgować niezależnością gospodarczą i pozostawić Polskę przyszłym pokoleniom bez serwitutów przeszłości. Ten serwitut jaki płacimy Gdańskowi, musi być usunięty. Musimy uniezależnić się gospodarczo od sąsiadów, czy to z prawej czy z lewej strony, a wówczas sąsiedzi inaczej na nas patrzeć będą, uznając, że jesteśmy potęgą, z którą zawsze liczyć się trzeba, i uchylać czoła przed pracą polskiego narodu i jego kulturą[2].

 Przemówienie  Prezydenta Wojciechowskiego w Kartuzach nie pozostało bez echa w kraju i za granicą. Miało ono  jednak  na celu przede wszystkim  wspieranie rządu[3].   

 28 kwietnia Prezydent zwiedzał w dalszym ciągu powiat kartuski - Ręboszewo, Brodnicę, Klukową Hutę, Sulęczyno i Chmielno, gdzie odwiedził warsztat garncarski Neclów. Wieczorem do Kartuz przybyli z Warszawy: Premier i Minister Spraw Wewnętrznych gen. Władysław Sikorski, Marszałek Senatu RP Wojciech Trąpczyński, Marszałek Sejmu Maciej Rataj, Minister Wojny Kazimierz Sosnkowski, Minister Skarbu Władysław Grabski, a z Poznania przybył Prymas Polski ks. kardynał Edmund Dalbor.

29 kwietnia rano Prezydent z członkami rządu opuścił Kartuzy i wyjechał do Gdyni. Z dworca delegacja udała się na miejsce, gdzie miał stanąć gmach dworcowy, a ks. kardynał Dalbor dokonał poświęcenia kamienia węgielnego.  Następnie Prezydent udał się na pokład kanonierki „Komendant Piłsudski” i wyjechał na morze aby dokonać przeglądu floty wojennej. Wieczorem Prezydent przybył do Pucka, a następnego dnia rano do Swarzewa, Żarnowca i Wejherowa. W nocy pociąg prezydencki ruszył w kierunku Gdyni, Bydgoszczy, Torunia do Warszawy, gdzie Prezydent zawitał 1 maja w południe.Ta całotygodniowa podróż Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego po polskim Pomorzu była pierwszorzędnym wydarzeniem politycznym i historycznym, gdyż Prezydent wielokrotnie podkreślał znaczenie Pomorza dla Polski[4].

[1] Księga  pamiątkowa dziesięciolecia Pomorza, Toruń 1930, s. 75 – 76.

[2] S. Wojciechowski, Prezydent RP, Wspomnienia orędzia artykuły, Wstęp, wybór fragmentów wspomnień, przemówień, orędzi, relacji i artykułów, M. Groń-Drozdowska, M. M. Drozdowski, Warszawa 1995, s. 290 – 291

[3]  Z. Witkowski, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej 1921 - 1935, Warszawa – Poznań - Toruń 1987, s. 110 – 115

[4] Księga pamiątkowa dziesięciolecia Pomorza, s.77