Kuźnia Bazylego została rozebrana w 2017 r., gdyż tak jak w większości tego typu budynków, wykonana była z drewna na planie prostokąta, umieszczana z dala od innych zabudowań ze względu na ryzyko pożaru, w środku wsi lub na jej obrzeżu. Na szczęście jej całe wyposażenie przetrwało. Większość urządzeń przechowywała rodzina, niektóre uległy rozproszeniu. Panu Andrzejowi  udało się je odkupić i przekazać muzeum.

Na ekspozycji zaprezentowane zostały urządzenia  kowalskie takie jak: miech kowalski z 1911 r., palenisko, kleszcze, tokarki, szlifierki, obcęgi a także fotografie rodzinne. Warto w tym miejscu przypomnieć postać Bazylego Dąbrowskiego.

****

Bazyli Antoni Dąbrowski urodził się 1.10.1887 r., zmarł 27.11.1968 r. Był synem Józefa, potomka  jednej z gałęzi rodu Dąbrowskich z Dąbrówki  i Antoniny  z domu Stenka z Gowidlina.  Rodzice  zarządzali majątkiem  Dąbrówka, w zamian za co mogli tam mieszkać  i dzierżawić  trochę ziemi na własny użytek.   Na własne potrzeby mogli także  korzystać z dobrodziejstwa  lasu i jeziora. 

Bazyli w 1907 roku ukończył pruską szkołę zawodową w Bytowie w zawodzie kowal, ślusarz, zegarmistrz, blacharz. Praktykę odbył  u kowala Martina Wirkusa w Jamnie. Kopię świadectwa  ukończenia  szkoły, rodzina przekazała  muzeum w Bytowie.  Po ukończeniu szkoły  Bazyli  został powołany do służby wojskowej w armii pruskiej w Colmar – obecnie na południu Francji w górach Wogezach (Alpy). Była to jednostka kawalerii konnej, w której służył do roku 1911. Uzyskał w niej  specjalizację kucia koni, na którą otrzymał stosowny dokument, który jest w posiadaniu rodziny.  Pracował w tym rejonie  jako kowal w kopalni. Po odbyciu służby wojskowej   wrócił do domu i pracował u kowala w Rokitach. W pierwszej wojnie światowej, w 1917 roku został zmobilizowany do wojska pruskiego w Grudziądzu (Grandez) i Królewcu (obecnie Kaliningrad). Przeżył wybuch pocisku artyleryjskiego. Wielu zginęło i zostało ciężko rannych. Jemu udało się przeżyć, do końca życia jednak  miał kłopot ze słuchem.

Oddział w którym służył Bazyli, przesuwał się od Królewca na południe pod Lublin, a następnie wycofał się w kierunku na Łódź. Wojna zakończyła się jesienią 1918 roku, ale Bazyli wrócił z wojny już na wiosnę. Regiment, w którym służył, został rozbity i rozproszony. Dowództwo pruskie oznajmiło żołnierzom, aby każdy ratował się sam jak może. Wspominał, że:

jak spali w jakiejś stodole, a gdy rano odkryli słomę na której leżeli , okazało się ze spali na ukrytych trupach.

 Po powrocie z wojny, Bazyli z żoną Martą zamieszkali u rodziców. Rozpoczął pracę  u tego samego kowala Niemca w Rokitach. Po I wojnie światowej odrodziła się Polska w nowych granicach. Granica między innymi przebiegała tuż za wsią Kamionka. Rokity wtedy należały do Niemiec. Bazyli musiał nieźle zarabiać, gdyż  wkrótce stać go było na kupno gospodarstwa i wybudowanie własnej kuźni.

W latach ’30 XX w.   kupił gospodarstwo rolne o powierzchni 8,52 ha w Borku koło Sulęczyna od  Franciszka Maleka, który wyprowadził się do Kartuz.

Do nowego gospodarstwa Bazyli  zabrał ze sobą swoich rodziców.

Bazyli był cenionym kowalem, swoje wyroby znakował specjalnym młotkiem cechownikiem literą „D”. Zajmował się naprawą sprzętu rolniczego i  domowego. Robił pługi konne, radła, brony, motyki, okucia do wozów i sań oraz bryczek, a także całe kompletne wozy i osprzęt do nich. Najważniejszymi urządzeniami, które  kupił do kuźni -  zgodnie z katalogiem „PRZEMYSŁ” z 1931 roku z Krakowa – była  „burmaszyna” – wiertarka stołowa z napędem ręcznym na korbę, „szrybsztok” – imadło zawiasowe, kowadło, palenisko, narzędzia do gwintowania i inne. Natomiast skórzany miech kowalski musiał pochodzić z Gdańska, bo taki napis widnieje na nim – Danzig 1911. Część tych urządzeń w latach 2012 – 2013  rodzina przekazała do zbiorów  Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach. Były to: miech, palenisko, imadło, tokarka, „szlifsztok” do dokładniejszego szlifowania na mokro, „szmyrgiel” i inne drobiazgi, a także wcześniej sprzedaną burmaszynę, którą udało się rodzinie  odnaleźć i odkupić w 2011 r.  za cenę 1700 zł.

Kuźnia Bazylego musiała dobrze prosperować, gdyż doświadczony kowal planował wybudować wiatrak młyński. Przed obawą utraty wartości pieniądza,  pożyczył pewną kwotę szwagrowi Janowi Sildatk z Leman, który budował dom. W przeliczeniu miała to być wartość 7 krów, tak się umawiali co do zwrotu. Wkrótce  nastąpiła denominacja i wartość pieniądza zmalała. Szwagier nie dotrzymał słowa i zwrócił wartość, tak jak banki, trzykrotnie pomniejszoną, tłumacząc się tym, że gdyby Bazyli miał te pieniądze w banku, to też dostałby tylko tyle, albo jeszcze mniej.  Na to Bazyli odpowiedział: niech tak będzie jak mówisz, ale według mnie to tak nie jest.           

W jesieni życia  Bazyli  zajmował się pszczelarstwem, miał około 10 uli i zawsze trochę miodu na własne potrzeby rodzinne. Jak wielu Kaszubów, lubił zażywać tabakę, za co strofowany był przez żonę, która przypominała mu, aby zaniechał tej używki, zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu.  Lata mijały w otoczeniu pięknej przyrody, sąsiadów, rodziny, a zwłaszcza ukochanych wnuków.

Bazyli Dąbrowski zmarł 27.11.1968 r..