Sobótka z Łowcami Słów

23 czerwca w ogrodzie muzeum  odbyła się Sobótka. Przy ognisku dawne opowieści snuły Groszek  i Elżbieta Stanilewicz czyli  Łowcy Słów.

 

Na zdjęciach : Groszek i Elżbieta Stanilewicz czyli Łowcy Słów 

I jak same Panie  mówią: są  tam, gdzie zmęczeni masową kulturą słuchacze czekają na czar bezpośredniego kontaktu z żywym słowem, tradycją znaną i cenioną od pokoleń – opowiadaniem. Najkrótsza noc w roku byłą więc okazją do podzielenia się - baśniami  pomorskimi i kaszubskimi - z gośćmi zebranymi w kartuskim muzeum. W świętojańską  noc słuchacze usłyszeli m.in. o Remusie, o Purtku,  o Łebianach na strądzie a także wiele innych mądrych opowieści. I w tym wypadku nie tylko ważne było co się opowiada, ale jak!!!

 

    Na zdjęciu: pieczenie kiełbasek przy ognisku                                                      Na zdjęciu: plecenie wianków przez Bożenę Kupper - Krzyżanowska, Małgorzatę 
                                                                                                                                    Walkosz - Lewandowska i Dyrektora Muzeum Kaszubskiego Barbarę Kąkol 

***

Elżbieta Stanilewicz - Od czasów szkolnych świat baśni był dla niej miejscem gdzie czas biegł swoistym torem, drzewa dzieliły się mądrością, oddychało się inaczej a tamtejsza rzeczywistość ciążyła mniej. Opowieści Ciotki, snujące się na cienkiej granicy fikcji i realności, były dla niej nieustającą inspiracją i źródłem wewnętrznej siły. Gdy dorosła, chcąc nie chcąc, przekazała córce swoją fascynację.

Groszek Stanilewicz – Wędrówki po leśnych ostępach, smoczych jamach, poszukiwania kwiatu paproci oraz niekończąca się żegluga w towarzystwie Sindbada i matki, na zawsze skrzywiły jej mniemanie na temat uporządkowanego świata. W szkole zaś młoda, nietuzinkowa polonistka pogrążyła ją ostatecznie w literackiej zadumie nad kondycją bohatera byronicznego.

 ***

Sięgając do dawnych korzeni święta nocy świętojańskiej, warto zauważyć, że od wieków łączyło się ono z kultem słońca, ognia i wody. W sobótki  na Kaszubach szukano kwiatu paproci, ścinano głowę kukle kani, skakano przez ognisko. Szczególnie młode pary trzykrotnie przeskakiwały nad ogniskiem w celu oczyszczenia z wszelkiego zła. Jeśli ten wyczyn  nie udawał się, był to znak, że w domu takiej osoby jest obecna czarownica. Wiedźm na Kaszubach bardzo się obawiano, bo przecież  potrafiły zniszczyć urodzaj, zasuszać mleko u krów, zapalać miłość, wywracać wozy z weselnikami i  rzucać uroki na ludzi i zwierzęta, Wierzono, że na Kaszubach są całe wsie, w których mieszkają niemal same czarownice jak: Wierzchucino, Smolno, Chałupy, Wielki Kack, Pogórze, Rekowo, Ramleje, Pierszczewo, Rębiechowo, Przodkowo i przede wszystkim: Staniszewo. Jeśli chodzi o Staniszewo, to, jak pisał Bernard Sychta – żaden obcy wóz nie przejeżdżał tamtędy w obawie, by mu koło nie spadło.

  

Na zdjęciach : goście Sobótkowego wieczoru w Muzeum Kaszubskim