Franciszek Brzeziński edukację szkolną rozpoczął w szkole podstawowej w Borzestowie. Wybuch II wojny światowej uniemożliwił  mudalszą naukę.

Tereny Pomorza, w tym powiatu kartuskiego, zostały inkorporowane do Rzeszy. Niosło to za sobą zmiany nie tylko administracyjne, ale i ludnościowe. Mieszkańcy byli  zastraszani i zmuszani do podpisywania Niemieckiej Listy Narodowej.

 22 lutego 1942 roku Albert Forster, namiestnik Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie, wydał rozporządzenie, w którym nakazywał wpisywanie się na Niemiecką Listę Narodową. Znalazło się tam także i zdanie, że kto do marca tego roku nie podpisze takiej listy, uznany będzie za wroga III Rzeszy…

Później specjalnym zarządzeniem wprowadzono Volksliste (DVL), niemiecką listę narodowościową (NLN). Pierwsze przepisy wyszły w marcu 1941 roku, na mocy których ludność niemiecka została podzielona na cztery grupy.  Do pierwszej zaliczano osoby narodowości niemieckiej, w skład drugiej miano włączyć osoby zachowujące zwyczaje i język niemiecki. Wpisani na listę I i II grupy narodowej uznani zostali za obywateli państwa niemieckiego. Trzecia grupa niemieckiej listy narodowej obejmowała trzy kategorie osób.  Czwartą grupą niemieckiej listy narodowej objęto osoby manifestujące swoją przynależność do narodu polskiego. Położenie prawne tej ostatniej grupy było znacznie gorsze. Miała ona bardzo ograniczone prawa wynikające z przynależności do państwa niemieckiego, natomiast te same obowiązki, co osoby należące do I i II grupy. Na Pomorzu – w przeciwieństwie do Generalnego Gubernatorstwa – wpis na listę był przymusowy. Za odmowę podpisania DVL groziło osadzenie w obozie koncentracyjnym lub przesiedleńczym. Kaszubów zapisywano do III i IV grupy, co wiązało się ze  służbą  w Wehrmachcie.

Należy przypuszczać, że ciocia Franciszka Brzezińskiego, z obawy o życie własne i dzieci, podpisała NLN.  Decyzja ta miała konsekwencje, gdyż Franciszek w wieku 18 lat został powołany do wojska niemieckiego. Walczył we Francji. Koniec wojny zastał go w Monachium. Podróż końmi z południa Niemiec w rodzinne strony trwała 8 tygodni. Radość Franciszka z zakończenia działań wojennych  i powrotu do Borzestowa nie trwała długo. Sytuacja w kraju i powiecie gdzie działało NKWD nie napawała optymizmem, tym bardziej, że brat  Franciszka  został zatrzymany w  więzieniu Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kartuzach[2].

W 1950 roku Brzeziński  przeprowadził się do Kartuz, w związku z propozycją pracy w muzeum, jaką otrzymał od Franciszka Tredera. Praca miała polegać na pomocy przy pozyskiwaniu i konserwowaniu zbiorów. Treder nie przypuszczał nawet, że 25 letni wówczas młodzieniec Franciszek Brzeziński spędzi w tym muzeum resztę swego życia - aż 47 lat – i będzie pracował w nim do swej śmierci. Daty śmierci obu pasjonatów okazały się jednakowe - 20 sierpnia Tredera w 1980 r., Brzezińskiego w 1997 r.

Od tej pory Franciszek był nierozerwalnie związany z Muzeum i z Kartuzami. Tutaj też poznał miłość swojego życia.  Franciszek od razu zauważył piękną pielęgniarkę, którą nie łatwo było zaprosić na pierwszą randkę.  W 1954 roku odbył się ślub Franciszka z Kazimierą, zaś w  1959 roku na świat przyszła ich pierwsza córka Joanna. Trzy lata później urodził się syn Tomasz,  po kilku latach Hanna.  Jedyny syn Franciszka był jego oczkiem w głowie. Wiadomość o  chorobie Tomasza spadła na rodzinę jak grom z jasnego nieba. Pomimo ogromnej  pomocy ze strony środowiska lekarskiego – pani Kazimiera była pielęgniarką – diagnoza była bezlitosna – białaczka.

 Franciszek bardzo mocno przeżył śmierć syna, który zmarł w wieku 8 lat. Wówczas jeszcze bardziej poświęcił się pracy w Muzeum.

Pomagał Trederowi nie tylko przy zdobywaniu i konserwowaniu  eksponatów, ale i przy pracach remontowych oraz porządkowych w  Muzeum Kaszubskim[3]. Razem wyruszali w teren na motocyklu, aby pozyskiwać nowe skarby. Współuczestniczył w badaniach terenowych i dyskusjach ze znanymi badaczami regionu kaszubskiego.

Jednocześnie oprowadzał coraz częściej przybywające do Muzeum wycieczki. Powoli zyskiwał sympatię gości Muzeum,  potrafił w  interesujący sposób, a przy tym z wielkim poczuciem humoru, przekazać informacje na temat regionu kaszubskiego. Miał niezwykłą umiejętność dostosowywania opowieści do wieku zwiedzających. Umiał  zainteresować wszystkich – od przedszkolaka do ludzi nauki. Był powszechnie lubiany i szanowany. Bywało, że wycieczki szkolne i zakładowe przyjeżdżały do Muzeum specjalnie,  żeby posłuchać opowieści pana Franka.

Utożsamiał się z Muzeum Kaszubskim, pracując w nim prawie pół wieku,  zawsze witał gości z nieodłączną w ręku  tabakierą.  Mówił: „ Człowiek, który nie pije, nie pali, nie tabaczy, ten  nic nie znaczy” lub „tabaka to boskie ziele, zażywa ją chłop i ksiądz w kościele, kto wierzy w Boga niech zażywa z mego roga.”

Niezwykle barwnie opowiadał o bogatej tradycji związanej z uprawą tytoniu, wytwarzaniem tabaki i jej zażywaniem, wplatając kaszubskie powiedzenia. Dziewczynom, które zażyły tabakę opowiadał: „A panna nie kichnie, nie wyjdzie za mąż, starą panną zostanie albo do zakonu idzie”.

Niezapomniane też do dzisiaj pozostają występy wokalne i gra na skrzypcach diabelskich. To Franciszek Brzeziński  zapoczątkował prezentację abecadła kaszubskiego oraz instrumentów ludowych w Muzeum. Przy tym nie tylko grał, ale również śpiewał piosenki kaszubskie.

W 1974 roku Franciszek Treder przeszedł na emeryturę zaś Franciszek Brzeziński pozostał w Muzeum  by nadal kontynuować jego dzieło.

Dalej konserwował i opisywał eksponaty, a przede wszystkim opowiadał barwne historie i opowieści kaszubskie. Stał się legendą Muzeum. Do dzisiaj turyści odwiedzając je, wspominają przewodnika z tabakierą w ręku, rozśmieszającego do łez. Specyficzny styl opowiadania, świetne poczucie humoru, muzykalność, a przede wszystkim otwartość na ludzi, wzbudzała  w turystach wielką sympatię do Franciszka Brzezińskiego.

Tadeusz Buszta przewodnik PTTK opowiadał, że Franciszek był świetnym parodystą, potrafił naśladować głosy innych. Wspomina:  (...) gdy wchodziłem do hotelu, pani w recepcji prosiła mnie, abym na piętrze zwrócił uwagę, by wyłączyli radio. „Ten Gomułka gada i gada”, mówiła. A to Franek gadał”[4].

Muzeum było całym życiem Franciszka, toteż kiedy przeszedł na emeryturę nadal pozostał w nim pracując  w niepełnym wymiarze godzin[5].

Bardzo mocno przeżywał przygotowania  do jubileuszu 50 lecia powstania Muzeum. Sam czyścił i konserwował eksponaty, uczestniczył w organizacji całej uroczystości[6]. Witał gości w stroju kaszubskim, częstując tabaką oraz sypiąc z rękawa gadki kaszubskie.

Miał nieprzeciętne zdolności gawędziarskie, toteż nikogo nie dziwił fakt, iż był wielokrotnym laureatem konkursów krasomówczych.

Jego zaangażowanie w krzewienie kaszubszczyzny zostało docenione przez przyznanie mu licznych odznaczeń i medali. W 1992 roku otrzymał nadany mu przez prezydenta RP Lecha Wałęsę Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

Zmarł 20 sierpnia 1997 r. w Kartuzach i tutaj został pochowany. 

W 1998 r. z inicjatywy  Aliny Hiller i Norberta Maczulisa  Towarzystwo Miłośników Muzeum Kaszubskiego otrzymało  imię Franciszka Brzezińskiego.

Franciszek Brzeziński gawędziarz, wspaniały kustosz Muzeum Kaszubskiego  pozostał w pamięci jako niestrudzony przewodnik po ścieżkach regionalizmu kaszubskiego.

 
 
 
 
 


[1]
               Relacja ustna  Kazimiery Brzezińskiej.

[2]
               Relacja ustna Norberta Maczulisa.

[3]
N. Maczulis,  Moje wspomnienie o Franciszku Brzezińskim (1925-1997)- człowieku- legendzie  Muzeum Kaszubskiego. „Kaszubskie Zeszyty Muzealne” Z. 5, 1997, s. 106.
 

[4]
               R. Leszkowski, Człowiek żyje tak długo, jak... „Gazeta Kartuska” z dn. 30.08.2007 r.

[5]
               Tamże, s.106.

[6]
               Tamże.